Siedzimy
już sobie dwa tygodnie w Cordobie i tym samym ponad miesiąc w Argentynie, co
dało nam dużo obserwacji na temat tego długiego kraju.:) Patagonia była bardzo
zajawkowa, ciężko będzie przebić takie miejscówki życiówki! Jednak planując pobyt
w kolejnych krajach, wiemy, że zobaczymy jeszcze wyjątkowe miejsca. Teraz
spędzamy czas w mieście, więc z dala od natury i tych wszystkich pięknych
widoków, a trafianie na nie najbardziej nam się podoba. Może uda nam się
skoczyć na północ do Jujuy, Salty, są tam piękne, kolorowe góry i wszędzie
rosną kaktusy - klimat idealny pod nas, polecamy, gdyby ktoś wybierał się do
Ameryki Płd. Niedługo mamy wypad do Parku Narodowego Quebrada del
Condorito, znajdującego się w prowincji, w której przebywamy teraz. Ogólnie
ciężko się stąd ruszyć dalej, np. na weekend, bo odległości w Argentynie
przerażają. Już nigdy nie powiemy, że Warszawa jest daleko od Wrocławia, albo,
że dojechać nad morze to męczarnia. ;d Tutaj bywa, że trzeba posiedzieć w
autobusie całe doby, żeby dostać się do celu. Są też loty międzymiastowe, ale
dla obcokrajowców to droższa sprawa.
W
Cordobie poznaliśmy super ludzi z Brazylii, Kolumbii, Wenezueli, Niemiec,
Belgii, Meksyku, Holandii, z którymi mieszkamy w jednym hostelu. Tradycją stało
się, że co wtorek mamy najpyszniejszego grilla (steki!!!!), a co jakiś czas
przygotowujemy sobie międzynarodowe dania. Ostatnio Claudia uczyła nas jak
zrobić wenezuelskie empanadas, które były pyszne. Niedługo kolej na polską
kuchnię – będzie ciężko, ale coś pogotujemy.
Głównie
jesteśmy tu na wolontariacie z Aiesec, ale powodem pobytu jest tak naprawdę szybka nauka
hiszpańskiego, poprzez pracę z dziećmi,
z którymi tylko w tym języku możemy się dogadać. Starsza grupa, bardziej
świadoma, pyta nas jak się tu dostaliśmy, skoro Europa tak daleko. Widząc rynek
wrocławski na prezentacji dzieci pytają czy te kamienice to nasze domy. Również zauważają różnice w wyglądzie, śmiejąc się z zielonych oczu!
A co
do języka to tutejszy hiszpański jest hardkorowy. Akcent, niektóre słówka, ale
przede wszystkim wymowa są trudne do zrozumienia. Dla zainteresowanych –
zamiast II liczby pojedynczej używają III, i tak samo z wersją mnogą. Czyli
jeżeli chcemy zapytać ziomków czy idą z nami na piwko, pytamy ,,idą z nami na
piwko?’’, co można też rozumieć jako ,,państwo idą z nami?’’.
Ciekawe
jest też to, że z powodu ciągłej inflacji ciężko jest złapać konkretne ceny w
menu w restauracjach albo na produktach w sklepach, bo co chwilę się zmieniają.
Bywa, że są nieaktualne. Nikt jednak nie ma z tym problemu, każdy wie, że tak
to już w Argentynie jest.
Miasta
są tu brudne, wszędzie leżą śmieci. Nawet po wyborach parlamentarnych
mieszkańcy w ramach uciechy rozrzucali plakaty jednego z kandydatów, który
przeszedł do drugiej rundy. Codziennie też spotyka się masę bezpańskich psów.
Nie rozumiemy, dlaczego nie ma dla nich schronisk, tak jak w PL. Ponoć rząd nic
z tym nie robi.
Daje
się zauważyć, że Argentyńczycy to rasowi fani futbolu. W dniu meczu na ulicach jest
spory hałas, bo kierowcy samochodów trąbią i wystawiają za okno flagi danego
klubu piłkarskiego.
Ceny
raz nas zaskakują pozytywnie, raz negatywnie. Przykładowo litr Bolsa kosztuje
jedyne 45 peso -> 11zł, za to czekolada milka standardowego rozmiaru 10 zł.
Inne
ceny: 1/4kg lodów 5zł <3 (w najlepszej lodziarni), litr dobrego wina 10zł
(też w barach), nabiał drogi, mięso tanie, owoce i warzywa różnie. Ooo, to co
nas irytuje – na każdym targu nie można samemu wybierać sobie owoców i warzyw,
tylko podaje je sprzedawca, a później okazuje się, że połowa nie nadaje się do
użytku.
Jedzenie
jest pyszne, często jemy empanadas, czyli takie argentyńskie pierogi z różnym nadzieniem
w środku, prosto z pieca. Lubimy też choripan, tutejsze hotdogi. Steki to
mistrzostwo, a yerba jest wszędzie.:) Zamawiając yerbę w restauracjach dostaje się jedno mate z termosem ciepłej
wody, co oznacza, że pije się z tego samego naczynia z całą resztą znajomych.
Częstym widokiem są też młodzi ludzie pijący yerbę w różnych spotach w mieście.
Do
piwkowania w Cordobie polecamy dzielnicę Güemes, gdzie są klimatyczne bary, a w Buenos Aires
San Telmo.
Ludzie są tu
przyjacielscy, nawet bardzo czule się ze sobą i z nami witają. Taki mają
zwyczaj, że codziennie widząc się z kimkolwiek, pytają czy wszystko dobrze,
dając całusa. Również tak robią faceci. Na początku nie mogliśmy się
przyzwyczaić, bo w Polsce trochę chłodniej traktuje się ludzi i wyskakiwaliśmy z wyciągniętą ręką, gotowi do
zapoznania się, co było z kolei dziwne dla Argentyńczyków.
Sporo osób
tutaj jest pochodzenia europejskiego, ma rodziny w Niemczech, Polsce, na Ukrainie
lub we Włoszech, Francji. Za dużo nie wiedzą o tych państwach i swoich
korzeniach, przeinaczają nazwiska, ale pamiętają i z chęcią wypytują o
wszystko.
Buty
na wielkich koturnach dalej dają o sobie znać i specjalnie je dla Was
sfotografowaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz