Pierwszy etap podróży za nami, czyli dotarcie do Ameryki Południowej i obczajka Buenos! Wrócimy tu jeszcze w grudniu.
Trasa Wrocław - Praga - Amsterdam - Sao Paulo - Buenos Aires trwała ok. 30 h, ale jest do ogarnięcia.
W Buenos przywitał nas Victor, czyli domniemany właściciel hostelu (posiada tutaj swój sejf, zarządza śniadaniami i ekspresem do kawy, kiedy zamykają kuchnię częstuje nas przysmakami, ale co dziwne, mieszka w pokoju obok..?!) i miejscowy cinkciarz. Na luzie pytamy go czy da radę wymienić nam pieniądze po kursie blue dolar. W Argentynie wypłacając gotówkę z bankomatu lub płacąc kartą spotykasz się z niekorzystnym, oficjalnym przewalutowaniem, który wynosi mniej więcej 9,4 peso za 1 dolara. Propozycja Victora: 15.50 ! Nasz pobyt staje się o wiele tańszy - ceny podobne jak w Polsce:)
Nie jest zaskoczeniem, że miasto wygląda bardzo europejsko, przypomina nam Madryt, Paryż i Barcelonę w jednym. Jest tu przyjemny klimat, dużo ludzi spędza czas na trawnikach, wygrzewając się na słoneczku. Całe centrum można obejść pieszo, zauważając co chwilę, że większość dziewczyn nosi buty na ogromnych koturnach!
Kolorowe budynki na zdjęciach to dzielnica la Boca, zamieszkała przez klasę robotniczą. Gdyby nie kolory, to wszystko wyglądałoby tam bardzo biednie. Ale atmosfera jest pozytywna, pary tańczą tango na ulicach. Wszyscy uprzedzali nas, że to niebezpieczne rejony, ale nie jest aż tak źle!
Dziś podczas śniadania w hostelu zaskoczyła nas argentyńska telewizja, która kilka minut nawijała o Lewandowskim, a Meksykanin - nasz obecny współlokator też go kocha. Dobrzeeeee!
A pod prysznicem nocniki?
Życzymy miłej nocki i zbieramy się na lot do Ushuaia. Ciaooo <3